Numer 38/2021/2022 — 06.06.2022 r.

Wyprawa Ojców z Synami z kl. 4A.

autor: Arkadiusz Dybowski

W ostatnią sobotę maja grupa ojców z synami z klasy 4A wyruszyła na swoją wyprawę.

Mało optymistyczne prognozy pogody (generalnie w sobotę miało padać), finał Ligi Mistrzów, a może jeszcze inne powody mocno ograniczyły tym razem frekwencję. Niezrażeni tym faktem rozpoczęliśmy od jazdy pociągiem do Warszawy. Trasę ze stacji Warszawa Włochy do stacji Warszawa Wileńska przemierzyliśmy rowerami ponieważ pociąg zaniemógł. Stamtąd kolejnym pociągiem dojechaliśmy do Łochowa, gdzie zaczynała się nasza trasa. Okazało się, że dzięki opóźnieniu ominął nas silny deszcz.

Początek trasy przywitał nas gładkim asfaltem, gdzie ruch był jak w powojennych opowieściach i zielonym, wiosennym lasem wokół. Pogoda też zapowiadał się coraz lepiej. Po dłuższym czasie jednak  przyszło nam zmierzyć się z piaskami. Chyba każdy musiał zejść z roweru i cierpliwie pchać go do przodu. W końcu wyprawa powinna mieć element zmagania.Gdy już wydostaliśmy się z powrotem na asfalt, podjechaliśmy nad rzekę by trochę odpocząć i posilić się obiadem. Znów mieliśmy szczęści-deszcz złapał nas na postoju. Następnie rozpoczęliśmy naszą grę terenową. Podzieleni na dwie grupy mieliśmy za zadanie zbudować most linowy przez rzekę i przetransportować prowiant, komunikując się przy tym alfabetem semaforowym. Niestety okazało się, że w jednym miejscu nie możemy podejść do brzegu, a w drugim rzeka jest szersza od naszej liny. Zadowoliliśmy się wiec nadawaniem komunikatów machając chorągiewkami i wzięliśmy się do rozbijania obozu. Pomimo padającego co jakiś czas deszczu udało się nam upiec kiełbaski i ziemniaki na ognisku. Następnie chłopcy ćwiczyli rozpalanie swojego ogniska, a ojcowie mieli czas na pogadankę i dzielenie się swoimi doświadczeniami i przemyśleniami na temat rodzinnych rytuałów, pozytywnych inicjacji oraz tego, co robić, by wśród codziennych obowiązków i braku czasu nie przegapić rzeczy ważnych, ale mało pilnych. Jedną z myśli, która mam nadzieję z nami zostanie, jest to, by takie rzeczy zamieniać na zwyczaje i tradycje. Tak jak tradycja wypraw ojców z synami (i córkami też), która regularnie mobilizuje nas, by zostawić inne rzeczy i spędzić trochę dobrego czasu z dzieckiem oraz razem przeżyć przygodę. Dzień zakończyliśmy obejrzeniem fragmentu finału Ligi Mistrzów.

Rano, po śniadaniu zwinęliśmy nasz obóz i pojechaliśmy do pobliskiego Loretto na niedzielną Mszę świętą. Tam uczestniczyliśmy też w nabożeństwie majowym i zobaczyliśmy figurę Matki Boskiej Loretańskiej. Był też czas na coś słodkiego i rozmowy przy stole. Potem dojechaliśmy do stacji w Urlach i wsiedliśmy do pociągu.Tym razem już bez przeszkód wróciliśmy do naszych miejscowości.

W sumie przejechaliśmy ok 56 km, spędziliśmy dużo dobrego czasu, zobaczyliśmy piękne miejsca i już myślimy o kolejnej wyprawie po wakacjach.

 

Komentarz lub zgłoszenie tematu




Same cyfry, bez spacji lub kresek

Lokalizacja

ul. Staszica 1
05-800 Pruszków

Redakcja

Adres e-mail: tygodnik@azymut.edu.pl

© 2024 Wszystkie prawa zastrzeżone.