Polecamy artykuł z portalu opusdei.com.
Bóg nie tylko pragnie dla nas szczęśliwego zakończenia, ale chce również, abyśmy byli szczęśliwi w trakcie drogi. Dzięki Jego łasce możemy wybrać taki sposób życia, który jest zakorzeniony w świadomości obecności Chrystusa w nas.
Wszyscy lubimy, kiedy filmy mają szczęśliwe zakończenie. Kiedy bohater po wielu przygodach i perypetiach w końcu dostaje to, na co tak ciężko zapracował. A widz, który jest świadkiem tych zmagań, uczestniczy w jego radości.
Bóg nie tylko przewidział dla nas szczęśliwe zakończenie, ale chce, aby szczęście dopisywało nam w każdym momencie naszej drogi. Pan chce, abyśmy z Jego łaską przyjęli styl życia, który koncentruje się na tym, co naprawdę ważne: na obecności Chrystusa w nas. Właśnie do tego Jezus zaprasza nas w Kazaniu na Górze (por. Mt 5, 1-12).
Zdumieni widzowie
Jezus usiadł na zboczu góry, gdzie ci, którzy za Nim poszli mogli Go lepiej widzieć. Wieść niosła, że młody mężczyzna porusza serca i wielu nie chciało przegapić takiej okazji. Niektórzy mieli na tyle szczęścia, że znaleźli się tuż obok Niego. Inni natomiast musieli zadowolić się obserwowaniem Go z daleka. Wszyscy ze zniecierpliwieniem wyczekiwali, żeby usłyszeć pierwsze słowa z ust Mistrza. „Czy nie porusza was widok Jezusa, zawsze otoczonego przez tłumy, które garnęły się, by dotknąć Jego szat, które podążały za Nim nieustannie, nie dając Mu spokoju, aż do tego stopnia, że nie miał nawet czasu na jedzenie?".
Świadomy całej tej uwagi skoncentrowanej na Nim, Pan Jezus zaczął mówić: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni. Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię”. I tak kontynuował, odnosząc się do tych, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, do miłosiernych, do tych czystego serca, do prześladowanych…
Wyraz zaskoczenia na twarzach wszystkich obecnych musiał być czymś wartym zobaczenia. Przyzwyczajeni do rozumienia ludzkiego dobrobytu jako znaku Bożej miłości, byli zdezorientowani stwierdzeniem, że Ci, którzy cierpią biedę lub niesprawiedliwość powinni być uważani za szczęściarzy. Schematy, według których oceniali wydarzenia z ich życia zostają zburzone, a zamiast tego przed ich oczami otwiera się perspektywa, której nawet sobie nie wyobrażali, i której jeszcze nie rozumieją.
Ale... czy oni, współcześni Jezusowi są jedynymi, których zasady wyznaczania tego, co powinno być cenione zostają zaburzone? Być może my sami nie utożsamiamy dobrobytu z Bożą łaską, a jednak jakaś część z ówczesnej mentalności funkcjonuje do dzisiaj. Kiedy coś nam nie wychodzi myślimy, że Bóg nas opuścił, a czasem nawet w niektórych przypadkach dochodzimy do wniosku, że zesłał On na kogoś karę. A może jesteśmy zadowoleni z Boga, bo sprawy układają się po naszej myśli. Czytając błogosławieństwa możemy być zaskoczeni tak, jak ówcześni słuchacze i osłupieni tym, co mówi Jezus. „Za wielkimi pytaniami Bóg chce nam otworzyć panoramę wielkości i piękna, która być może jest ukryta przed naszymi oczami. Musimy Mu zaufać i zrobić krok w kierunku spotkania z Nim, a także pozbyć się strachu przed myśleniem, że jeśli to zrobimy, stracimy wiele dobrych rzeczy w życiu. Jego zdolność do zaskakiwania nas jest o wiele większa niż jakiekolwiek nasze oczekiwania”.
[...]
Cały artykuł dostępny jest tutaj.
ul. Staszica 1
05-800 Pruszków
Adres e-mail: tygodnik@azymut.edu.pl